Był to zwykły, styczniowy poranek. Pomimo wczesnej pory, zeszłam na dół, aby przygotować coś do jedzenia. Nastawiłam wodę na kawę, po czym wyciągnęłam jajka, bekon i chleb tostowy. Rozpoczęłam codzienny rytuał przygotowywania porannego posiłku. Kiedy przerzucałam jajka z jednej strony, na drugą, ktoś wyszedł z łazienki. W życiu nie przypuszczałabym, że Blaire jest w stanie wstać w dzień wolny przed 12. No i nie myliłam się. Z pomieszczenia wyszedł przystojny brunet, średniego wzrostu, nazywany po prostu Joe. Nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Naszym podstawowym problemem jest zbyt duże podobieństwo charakterów. Oboje jesteśmy sarkastyczni i nonszalanccy. Nie tolerujemy dyktatury i kilku innych rzeczy. Normalnie pocięłabym się, żeby znaleźć faceta, który byłby taki jak ja, ale nie w tym przypadku, bowiem ten pan nazywał się Joe Perry, i właśnie skończył posuwać moją siostrę.
- Cześć, Joe. – Zaczęłam ze sztucznie miłym uśmiechem. Jak widać mój upośledzony rozmówca nie zauważył sarkazmu, bo odpowiedział mi równie sympatycznie.
- Cześć, Lee. Co na śniadanko? – Zmrużyłam oczy i rzuciłam w niego najbliższą rzeczą, jaką miałam pod ręką. Na szczęście padło na ścierkę. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać, a gdy przestał, w jego ramionach znalazła się Blaire i zaczęli się bezczelnie pieścić na moich oczach.
- Tak, przyjęłam. – Mruknęłam z nutką cynizmu. Zabrałam swój talerz i oddelegowałam się do swojego pokoju. W sumie cieszyłam się ze szczęścia siostry, jednak nie pogardziłabym, gdyby przestali się z tym tak celebrować. Joe sprawia wrażenie typowego dupka. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi. Właściwie to nie moja sprawa. Usiadłam na łóżku i włączyłam coś Beatlesów. Rozłożyłam się wygodnie po czym zaczęłam konsumować śniadanie, które będąc już zimne, nie smakowało, tak dobrze jak jakieś 10 minut temu.
Kiedy już myślałam, że będę mieć spokój, usłyszałam niestosowne jęki, dobiegające z sypialni obok. Zastukałam w ścianę.
- Jak się nie zamkniesz to Ci go wykastruję! – Krzyknęłam i pogłośniłam muzykę dobiegającą z mojego sędziwego już gramofonu. Po chwili przerażające dźwięki ustały. Usłyszałam też trzask drzwiami a po nim szloch siostry. Teraz to już się zupełnie pogubiłam. Zsunęłam się z łóżka i zeszłam na dół. Bez słowa podeszłam do Blaire i przytuliłam ją do siebie.
- Co jest, Mała. – Zapytałam z troską w głosie. Dziewczyna najwyraźniej nie miała ochoty na rozmowy, jednak po chwili usłyszałam jej cichy głosik.
- Bo… Joe. – Zaczęła niepewnie. – Jemu chodzi tylko o seks. – Skrzywiłam się. Boże, dziewczyno, a co Ty sobie wyobrażałaś. Koleś jest święcie przekonany, że jest gwiazdą rock n’ rolla. Choćbyś chciała, nie zmienisz tego. Na szczęście, nie miałam odwagi jej tego powiedzieć. Przytuliłam ją do siebie mocniej i czekałam aż się uspokoi.
Joe:
- To, co Ty z nią jeszcze robisz?! – Steven krzyczał bez opamiętania. Nie przypuszczałem, że stać go aż na taką bezpośredniość.
- No przecież mówię, że jest dobra. – Mruknąłem i odpaliłem papierosa.
- Tknij ją jeszcze raz, a Ci nogi z dupy powyrywam. – Warknął mój przyjaciel i wziął głęboki oddech. Nie rozumiem jego zbulwersowania. Co go interesuje, kogo kocham, a z kim śpię. Od dobrych kilku lat praktykowaliśmy takie życie. Machnąłem na niego ręką i zaciągnąłem się papierosem. Nieprzyjemną atmosferę rozładował Joey.
- Nie pierdolcie, tylko chodźcie do klubu. Tam Stevie sobie przypomni, co to „Sex, drugs and rock n’ roll”. Tak też się stało, Po 20 minutach staliśmy przed wejściem do Aeros’a – jednego z najbardziej obskurnych pubów w Bostonie. Weszliśmy pewnym krokiem, jak zawsze. Wszyscy nas tu znali i szanowali. Usiedliśmy wygodnie przy jednym ze stolików, Joey zawołał kelnerkę. Była to wysoka szatynka o długich nogach. Osobiście nie zrobiła na mnie większego wrażenia, jednak trzeba przyznać, że prezentowała się całkiem dobrze.
- Trzy razy whisky. – Poprosił Kramer swoim flirciarskim tonem numer 3. Zmierzyłem go wzrokiem. Oho, Joey poluje. Rzeczywiście warto było dzisiaj tutaj przyjść, chociażby dla popatrzenia na nieudolne starania perkusisty naszej jeszcze bezimiennej kapeli. Kiedy otrzymałem zamówienie, przedstawienie zaczęło trwać. Facet nie miał za grosz wyczucia, a skonsternowana szatynka nie wiedziała jak mu odmówić.
Nagle coś mnie tknęło. Odwróciłem się i zobaczyłem uroczą brunetkę ciągnącą jakiegoś mężczyznę w stronę toalet. Skądś ją kojarzyłem. Pewnie kiedyś byłem na miejscu tego faceta. Upiłem duży łyk i uważniej przyjrzałem się dziewczynie.
- O cholera. – Warknąłem i natychmiastowo wstałem z miejsca. Tą dziewczyną była Blaire! Przecież mogłem się tego spodziewać, w końcu chodziło jej tylko i wyłącznie o seks… zaraz. Przecież to mi tylko o niego chodziło… Wszystko spaprałem. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak bardzo była dla mnie ważna, jednak nie chodziło tylko o czerpanie fizycznej przyjemności. Już miałem ochotę iść za nimi, ale powstrzymał mnie Steven.
- Stary, nie warto. – Mruknął. Zrzuciłem jego dłoń z mojego ramienia, zabrałem ze stolika paczkę papierosów i opuściłem lokal. Byłem wściekły. Nie wiedziałem, co ze sobą począć. Tułałem się bez celu po ulicach Bostonu. Nogi doprowadziły mnie pod mieszkanie sióstr Moon…
Eileen:
Był późny wieczór. Leżałam w łóżku i czytałam książkę. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Było dwadzieścia po jedenastej. Kto mógł o tej porze czegoś chcieć?! Zeszłam na dół, aby otworzyć. Doznałam szoku. W drzwiach stał zapłakany Joe. Popatrzyłam na niego z obrzydzeniem. Już chciałam coś powiedzieć, ale mnie wyprzedził.
- Powiedz, że Blaire jest w domu. – Poprosił cicho.
- Blaire jest w domu. – Odpowiedziałam nonszalancko. Na twarzy bruneta pojawił się uśmiech.
- Naprawdę?!
- Nie. – Chłopak posmutniał. – Gdzie ją widziałeś? – Zapytałam ostro. Joe przeniósł wzrok z biustu na moją twarz. Był nieco zmieszany.
- Nieważne. – Jęknął.
- Ważne… Właź. – Powiedziałam z niechęcią i zaprosiłam Joe’go do środka.
----------------------------------------
Mam nadzieję, że wszyscy już wiedzą o czym jest opowiadanie :) Przygotowałam też opisy postaci, ale wciąż szukam odpowiednich zdjęć bo nie mam pomysłu na Eileen i Blaire. Będę wdzięczna za komentarze, pozdrawiam.
"Kiedy już myślałam, że będę mieć spokój, usłyszałam niestosowne jęki, dobiegające z sypialni obok. Zastukałam w ścianę.
OdpowiedzUsuń- Jak się nie zamkniesz to Ci go wykastruję! – Krzyknęłam i pogłośniłam muzykę dobiegającą z mojego sędziwego już gramofonu." To mnie rozwaliło. Cóż mogę powiedzieć... Jak zawsze cudownie. Niecierpliwie wyczekuję następnego rozdziału. U mnie najprawdopodobniej dzisiaj pojawi się coś nowego.
Dziękuję za miłe słowa, myślę, że kolejny rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu i czekam na kolejną notkę u Ciebie :)
UsuńA więc Aerosmith! Bardzo się z tego powodu cieszę :)
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę świetny!!
Fajnie wszystko opisałaś.:)
Oczywiście będę dalej czytać :)
Dziękuję za komentarz, już się biorę za Twoje opowiadanie :)
UsuńPowiem Ci, ze na początku podejrzewałam bardziej, że to będzie o Led Zeppelin, ale to były tylko takie przypuszczenia. To, iż bohaterami zostali Aerosmith to też super! A nawet świetnie! ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę... 1 rozdział, a już tyle akcji... Ach, te kochane chłopaki, tylko seks... Nie no! Zapłakany Joe!!! xDDDDDD JOE??!! JOE PERRY, KTÓRY PŁACZE!!!???? hahahahahhh!!! :DDDD Genialnie. i zespól bez nazwy... Nie no... Po prostu GENIUSZ!!
I grafika naprawdę mi się podoba! ;) Weny, weny!!
Julka
Joe'go będzie baardzo dużo, ale reszty też. Zresztą później się o tym przekonasz. Zespół oczywiście dostanie nazwę, ale dopiero jak na to zasłuży :33 Dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam :)
Usuńyaaaay nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńnie kastruj joe'ego ;___;
może on też ma uczucia?
najgorsze jest to w pisaniu w 1 osobie że trudno poznać imię głównej bohaterki. Lee tak?
WRACAJĄC DO JOE...on płakał jhsagsahghhahhhahahahahahahahahahahhaha.
ale rozdział bardzo dobry. pozdrawiam.
i zapraszam do siebie na nowy: http://im-a-wildchild.blogspot.com/
Główna bohaterka ma na imię Eileen, ale zdrabnia się do Lee.
UsuńNie bój się, Joe na razie będzie płodny, niekoniecznie szczęśliwy XDD
Dziękuję za komentarz, oczywiście już się biorę za czytanie. Pozdrawiam :)
Dzieki Carrie za komentarz! A Asiątko trzeba obrażać, bo to już taki rytuał od lat... xD Przynajmniej dobrze, że się jescze na nas nie obraziła za takie teksty, ale w sumie nic jej się nie chce robić, więc to też taka forma kary...
OdpowiedzUsuńNo chyba, że tak :)
Usuńzmartwiło mnie że u ciebie nie ma jeszcze 2 rozdziału ;__;
OdpowiedzUsuńale za to u mnie jest wiec zapraszam.
http://im-a-wildchild.blogspot.com/
Rozdział się pisze, może będzie jutro :)
UsuńJuż obczajam.
nowe posty:
OdpowiedzUsuńhttp://our-crazy-ideas.blogspot.com
Już patrzę :)
UsuńAle zajebioza! Cholera jasna, to jest mistrzowskie!
OdpowiedzUsuńCały rozdział miałam banana na twarzy. No może na końcówce zrobiło mi się szkoda Joe. Chociaż... Sama nie wiem xD To było dziwne uczucie.
No, ale wróćmy do rozdziału. Zakochałam się w nim! *__*
Genialnie piszesz!