Eileen:
Od akcji z Joe i Blaire w roli głównej
minął już prawie miesiąc. Znajdowałam się pomiędzy młotem a kowadłem, bowiem
jedno i drugie odnalazło we mnie doskonałego psychologa, przez co znałam lepiej
tę sprawę niż oni sami. Blaire była się na rozstaju dróg. Targały nią emocje,
ponieważ czuła się oszukana i doszczętnie okradziona z uczuć, którymi podobno
darzył ją Perry. On natomiast uświadomił sobie jak ważna jest dla niego moja
siostra, dopiero, gdy zobaczył ją w klubie z tym facetem. - Ehh… jak to dobrze,
że nie mam teraz żadnego związku (poza tym co łączy Joe’go i Blaire) , ani
poradni psychologicznej na głowie. – Pomyślałam. Mimo wszystko, w całej tej
sytuacji potrafię odnaleźć plusy. Zacieśniłam więzy z siostrą, co nigdy nie należało
do rzeczy łatwych, no i zaprzyjaźniłam z Joe’m, właściwie to nie tylko z nim.
Często przed lub po naszych spotkaniach (jak dziwnie by to nie brzmiało) zespół
miał próby. Z reguły nie wpuszczali nikogo do studia, (którym w rzeczywistości
był garaż Toma), ale dla mnie zrobili wyjątek. Dobrze wiem, że tylko Joe był za
tym, żebym przyglądała się ich pracy. Ciekawe jak namówił resztę…
Dochodziła już 15. Miałam zobaczyć się z
chłopcami. Blaire nie miała pojęcia o tym, że utrzymuję z nimi jakikolwiek
kontakt. Moje częste opuszczanie domu tłumaczyła sobie, jako bogate życie
towarzyskie swojej młodszej siostry. No cóż… poniekąd miała rację.
Stanęłam w drzwiach szafy, uważnie
przyglądając się jej zawartości. Po chwili namysłu, zdecydowałam się na
grafitowe rurki i spraną koszulkę Pink Floyd’ów. Powędrowałam do łazienki, żeby
ogarnąć busz panujący na mojej głowie. Przeczesałam włosy, pozwalając, aby
blond fale swobodnie spływały po moich ramionach. Starannie wytuszowałam rzęsy
i zbiegłam na dół. Blaire nie było w domu. Zarzuciłam na siebie ukochaną skórę
i wybiegłam przed siebie. Szłam szybko w kierunku Aerosa, zastanawiając się,
czemu lubią tam tak siedzieć, przecież to miejsce jest obskurne!
Po 15 minutach zwartego marszu dotarłam na
miejsce. Na zewnątrz spotkałam Joe’go, który właśnie zaciągał się papierosem.
-
Jestem! – Wydyszałam i zabrałam mu peta.
-
Piękna jak zawsze. – Uśmiechnął się zalotnie i odebrał swoją własność. Puściłam
tę uwagę mimo uszu i weszłam do środka. Mój znajomy również. Przy tym samym
stoliku, co zawsze, czekała na nas reszta kapeli. Na mój widok Steven wstał i
odsunął mi krzesło.
-
Prawdziwy dżentelmen, szowinista. – Syknęłam, na co odpowiedział mi tylko
szerokim, nawet jak na niego uśmiechem. – Dobra, więc, o co chodzi? – Zapytałam
od rzeczy, co nieco zaskoczyło moich rozmówców.
-
Dlaczego uważasz, że czegoś od Ciebie chcemy? – Zapytał spokojnie Brad.
Uśmiechnęłam się do niego słodko i rzekłam.
-
Przecież to oczywiste. Po co mielibyście się ze mną dobrowolnie spotykać,
jeżeli Wasz gitarzysta ma spiny z moją siostrą. Gdybyście nie mieli w tym
interesu, nawet byście na mnie nie spojrzeli. - Chłopcy popatrzyli na siebie ze zmieszaniem,
po chwili głos zabrał najbardziej zainteresowany…
-
Och, Eileen. – Jęknął Joe. – Każdy jest kowalem swojego losu, nie masz wpływu
na zachowanie Blaire.
-
Kowalem swojego losu, powiadasz… - Szepnęłam w głębokim zamyśleniu. Kowal,
Aeros… - AEROSMITH! – Krzyknęłam. Pozostali goście patrzyli się na mnie z
przestrachem w oczach. W końcu nikt nie wiedział, o co mi chodziło. Chłopcy
milczeli, patrząc na mnie pytająco. – Czy Wy nic nie rozumiecie? – Jęknęłam ze
zrezygnowaniem. Przecież nadal nie macie nazwy… - Nagle moi rozmówcy zaczęli
coś kojarzyć. Stevie uśmiechnął się serdecznie.
-
Tak, mała. To jest to. – Powiedział pełen uznania wokalista. – Aerosmith, tak,
Aerosmith…
Niestety nie pamiętam, co działo się potem,
ponieważ obudziłam się u siebie w domu, kompletnie nie rozumiejąc sytuacji. W
pokoju znajdowali się Joe i Blaire. Uhuhuh, mieszanka wybuchowa. Leniwie
podniosłam się z łóżka i zmierzyłam ich oboje wzrokiem.
-
Jak się czujesz, Lee? – Podbiegła do mnie zatroskana brunetka. Mimo wszystko w
jej głosie słychać było ten chłód, którego tak bardzo nie znosiłam.
-
Jest ok… Tylko, czy ktoś może mi wytłumaczyć, co się działo w ostatnim czasie?
– Zapytałam zrezygnowana. Moja siostra popatrzyła z wyrzutem na bruneta, jednak
on skinął tylko głową i opuścił mieszkanie. Dziewczyna odsunęła się ode mnie i
wyjrzała za okno.
-
Potrzebujesz czegoś? – Zapytała nagle.
-
Tak… Chcę wiedzieć, czemu obudziłam się tutaj. – Odpowiedziałam stanowczo.
-
Nie będę z Tobą o tym rozmawiać, ale pamiętaj, że Aerosmith to nie Twoja bajka…
Blaire:
Nie mogłam uwierzyć, że coś takiego
strzeliło Eileen do głowy! Zawsze była cicha i prawdomówna, a teraz nie dość,
że nie powiedziała mi, że przyjaźni się z chłopakami, przecież gdyby mi
powiedziała to nie miałabym do niej żalu… No dobra miałabym, ale przecież bym
jej tego nie zabroniła, chociaż po wczorajszej akcji sama nie wiem, co o tym myśleć.
Przecież jak mogli dać proszki szesnastolatce! Nie, nie, nie. To było ponad
moje siły. Wyszłam z domu, spacerowałam ulicami Bostonu, wdychając chłodne,
zimowe powietrze. Natknęłam się na Brada (?) Jednego z bandy tych
popierdolonych dziwaków nazywających się Aerosmith.
-
Wszystko w porządku? – Zapytał z przejęciem.
-
Ehh… nic nie jest w porządku. – Jęknęłam i opadłam na najbliższą ławkę.
Konsternacja w oczach blondyna była dość widoczna, jednak usiadł koło mnie
usiłując wydobyć z siebie, choć najmniejszy dźwięk.
-
Ty jesteś siostrą tej dziewczyny, prawda? – Szepnął.
-
Tej, której daliście dragi? Owszem, to ja. – Oznajmiłam z wyrzutem. Chłopak
spuścił wzrok, nie miał nic na swoje wytłumaczenie.
-
Wiesz, trochę głupio nadawać na siostrę swojej rozmówczyni, ale ona sama
chciała… - No nie… - Pomyślałam. Dlaczego faceci nie mogą, chociaż raz się przymknąć,
kiedy sytuacja tego wymaga?! – Zamknij się. – Syknęłam, na co Brad
instynktownie się odsunął. Nie tak to miało wyglądać, ale co poradzić. - Chcesz się zrekompensować? – Zapytałam z
uśmiechem. Brad skinął głową.
-
Zabierz mnie na piwo.
Eileen:
Ugh… to typowa zagrywka Blaire. Zawsze,
gdy znajduje się w niewygodnej sytuacji, (co zdarza się wyjątkowo rzadko)
wychodzi na zewnątrz jak gdyby nigdy nic. Jestem zła, bo za nic nie mogę sobie
niczego przypomnieć. A co jeżeli zrobiłam coś głupiego? Usłyszałam dźwięk
dzwonka. Nie miałam siły schodzić na dół, więc obtuliłam się kołdrą i
przewróciłam na drugi bok. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Ktoś szedł na
górę. Chwilę później zobaczyłam przystojnego bruneta. Stał w drzwiach do mojego
pokoju i patrzył na mnie z dezaprobatą.
-
Czego chcesz, Perry? – Zapytałam sucho i zakryłam się kołdrą. W odpowiedzi
usłyszałam tylko melodyjny śmiech i kroki zbliżającego się w moją stronę
mężczyzny. „Gość” usiadł na moim łóżku, czekając aż mu się pokażę. Wychyliłam
głowę z zza kołdry i zmierzyłam go szorstkim spojrzeniem.
-
Ciebie też miło widzieć, Eileen. – Szepnął i przysunął mnie do siebie.
-
Co Ty do cholery wyprawiasz?! – Mruknęłam i usiadłam na łóżku.
-
Ja?! Przecież to Ty tak wczoraj zaszalałaś w Aerosie. – Moje oczy zrobiły się
wielkie jak pięciozłotówki.
-
Nie kończ. Wolę nie wiedzieć, co było dalej. – Odparłam z zażenowaniem.
-
Nic, czego mogłabyś się wstydzić. – Uśmiechnął się Joe i złożył delikatny
pocałunek na moich ustach.
----------------------------
Dla zainteresowanych:
Uzupełniłam zakładkę ‘bohaterowie’. Od teraz znajdują się tam zdjęcia dziewcząt
i zespołu. Myślałam też o czasie opowiadania, ponieważ niekończąca się historia
musi się kiedyś skończyć :)) 1 rozdział to ok. 1 miesiąca z życia ekipy. Biorąc
pod uwagę, że w drugim rozdziale jest luty 1970, to trochę się jeszcze ze mną
pomęczycie. Pozdrawiam.
PS: Jak wygląda pisanie
fan fiction od strony prawnej?
No to jestem pierwsza! WoW! Akcja pędzi ! Nareszcie zespół ma nazwę! Na początku jak Eileen się obudziła to od razu pomyślałam, że pewnie Perry ją przeleciał! I bardzo dobrze, że potem akcja potoczyła się inaczej. xD I takie słodziuchne zdjęcia Aerosmitów (hahah! :D Aerosmithów - czaicie??)! I weź mnie informuj. Niedługo postaram się napisać coś o GN'R i... A tego nie zdradzę! :P
OdpowiedzUsuńDobrze, będę informować. Zastanawiam się jak trochę spowolnić akcję, ale przytłacza mnie masa pomysłów, więc po prostu nie jestem w stanie :)
UsuńI dobrze! Gorzej jak pomysły się skończą... To będzie problem...
UsuńNa razie mi to nie grozi :)
UsuńBOŻE!!! TO JEST CUDOWNE!!! Kobieto Ty to masz talent. Przejrzałam zakładkę z bohaterami. Śliczne zdjęcia <3 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Strasznie mi się spodobał ten fragment:
OdpowiedzUsuń"Natknęłam się na Brada (?) Jednego z bandy tych popierdolonych dziwaków nazywających się Aerosmith." XD
No nie wiem czy taki talent... obawiam się, że troszkę w tym rozdziale namieszałam, ale myślę, że niedługo cała sytuacja się wyjaśni. Następny rozdział pojawi się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, chyba, że wyskoczy mi jakieś (jeszcze) nieplanowane wolne od szkoły :) Dziękuję za komentarz.
UsuńMasz talent, oj masz. Nie jest źle. Nawet jak jest zamęt, to wszystko się wyjaśni z czasem. Ja się tam połapałam. Mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo mi miło :)
UsuńBlog zostal przeniesiony:
OdpowiedzUsuńrock-n-roll-never-die.blogspot.com
AAAAAAAAAAAAAA JOE PERRY PROSZĘ PAŃSTWA
OdpowiedzUsuńZ kim będzie Joe hmmm ciekawe xD
Jedyne co mi się nie podoba to taka "szybka akcja" D:
Gramatycznie i inne pierdułki są super, bardzo miło się czyta - o to chodzi :D!
Czekam ^^
Akcja na pewno zostanie spowolniona... w nowym opowiadaniu :)
UsuńKOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO, MIMO ŻE NIE JESTEM HOMOSEKSUALISTĄ XDD
OdpowiedzUsuńZa taki talent powinni karać. Jesteś diamentem!
Niby opowiadanie nie jest jakieś skomplikowane i nie posiada wykwintnego poetycko stylu, ale jest urzekające i cholernie wciągające. W prostocie tkwi piękno! Całuję stópki za tak zajebistego bloga i opowiadanie! :***
Love,
Chelle